niedziela, 28 lipca 2013

Olśnienie - wróble, łaźnia turecka i powrót w podmorskie głębiny

Uczucie ciszy, lekkość całego ciała, oderwanie od myśli i... wyjątkowy wewnętrzny spokój. Pod wodą... nie zamykam oczu, tutaj nie muszę tego robić, aby poczuć wyciszenie, dotknąć swego wnętrza.



Przed obiadem odpoczywamy przy basenie. W pewnej chwili podlatują wróble, dwa maluchy szybko chowają się w gnieździe, które dostrzegamy tuż nad naszymi głowami... pod parasolem. Zupełnie niesamowite...? Czuję się naprawdę wyróżniona, że to akurat nad naszymi głowami...
Co powoduje, że te ptaki żyją tak blisko ludzi...?



Łaźnia turecka... brzmi jak niespodzianka, ale czy nią jest... czy warto...?
Pierwsze chwile w saunie, pierwsze w moim życiu... zupełne zaskoczenie. Powietrze tak gorące, że aż trudno oddychać. Po chwili jednak przyzwyczajam się, a oddychanie już nie sprawia mi problemu. Czuję kropelki potu... spływają po mojej twarzy. I strużki na plecach... to już prawie rwący potok. Zupełnie nowe odczucia...


Po paru minutach prowadzona jestem do marmurowej sali. Siadam na kamieniu, a kobieta w tradycyjnych szatach polewa mnie letnią wodą... cudowne uczucie ulgi... jakbym została ugaszona. Potem zakłada na ręce rękawice do peelingu i nie ma litości dla mnie... Pociera moją skórę wprawnymi palcami, czuję jak krew przyśpiesza w moich żyłach. Traktuje mnie tym dziwnym doznaniem z ogromnym zaangażowaniem, a ja zamykam oczy, jest mi naprawdę dobrze... Gdy dociera do palców moich stóp, każdy masuje z osobna, nie zapomina o żadnym skrawku mego ciała... ona wie co czuję, jakie są moje doznania... A czuję spokój i nie otwieram oczu, ta chwila jest niezwykła, to rozkosz przyjemności.
...ta chwila...
Gdy pozostaję w tym niezwykłym stanie, nagle dotyka mych zmysłów delikatny kwiatowy zapach... a wraz z nim czuję coś miękkiego, cieplutkiego... na mych plecach, a potem na każdym skrawku mego ciała. To piana, ogromne jej ilości... o niezwykłym aromacie. Tonę w niej, na wierzchu pozostaje tylko moja głowa. Jest cudownie... nie do opisania... Jestem w tak niezwykłym stanie... pozbawionym myśli, pozbawionym tęsknot... to idealne doznanie.
...to ten moment, na który czekałam... 



Gdy opuszczam kamienną salę, kobieta wyprowadza mnie trzymając moją dłoń... ja odrobinę się chwieję, nie od razu rozpoznaję gdzie jestem, nie od razu odzyskuję kontrolę.
Wchodzę do jackuzzi. To miejsce przebudzenia i powrotu... to miejsce jest wyjątkowo skuteczne.
Ale to nie koniec, jeszcze masaż pleców... Smarowana jestem olejkami i zaczyna się taniec palców... zręcznych i drobnych, które potrafią rozpoznać napięcie mięśni i dotknąć w ten wyjątkowy sposób... odnaleźć właściwą siłę i to miejsce. Wystarczy chwila i odpowiedni dotyk, wystarczy odrobina zaangażowania, aby dotrzeć do źródła tego co tak przygniata.
Potem przychodzi czas odpoczynku, czuję jak wiele w tym miejscu pozostawiam... Podają mi herbatę, proszę o zieloną bez cukru, wspominam o jaśminie, to wzbudza zainteresowanie... Ostatnie chwile to maseczka na twarzy i smak herbaty. Potem wstaję i odchodzę, ale... chyba tylko na chwilkę. Już wiem, że tu powrócę... Już wiem, że będę pamiętać...
...ten moment...



No i wracam pod wodę. Każdego dnia tęsknię za tymi doznaniami...
Dzisiaj nurkowanie z brzegu, przy bazie. Szymek nie nurkował już cały rok i jest świeżutko po kursie podstawowym, potrzebna jest więc powtórka. Przy okazji ja też przećwiczę podstawowe procedury. Przypominamy sobie to co jest najważniejsze, to co warunkuje nasze bezpieczeństwo pod wodą. Pojawia się więc dzielenie powietrzem z partnerem, zrzucanie pasa balastowego i jego ponowne zakładanie - przyznam, że to niełatwe, bo można niechcący wypłynąć na powierzchnię, a na dużych głębokościach to nie powinno się zdarzyć, jest bardzo niebezpieczne. Ćwiczymy więc na płytkich wodach, do sześciu metrów głębokości. Sprawdzamy też nasze wyważenie i doskonalimy pływalność. Próbujemy zawisnąć w toni w kwiecie lotosu... Niesamowite uczucie lekkości. Lubię takie zajęcia, te umiejętności warto ćwiczyć. Ćwiczeń nigdy nie jest za dużo... Nie wolno uwierzyć w to, że już wszystko się potrafi. Podchodzę do nurkowania z pokorą. To bezpieczny sport pod warunkiem, że przestrzega się określonych zasad. Ale przestrzegać ich można tylko wtedy, gdy się je zna, więc warto ćwiczyć przy każdej okazji. Papier przyjmie wszystko, mam cały pliczek licencji potwierdzających moje umiejętności. Ale i tak lubię powtórki i cenię instruktorów, którzy o nich nie zapominają. Najważniejsze to nie wpaść w rutynę.


Wchodzenie do wody z brzegu ma swój niepowtarzalny urok... Jeśli jesteś w posiadaniu butów nurkowych, to jest nawet nieźle. Ale Szymek ich nie ma, więc musi wcześniej założyć płetwy, a to niełatwe. Jest z tym trochę śmiechu, ale w końcu się udaje. I od razu płyniemy w kierunku dna, cudowne są te pierwsze chwile... ten moment zanurzenia i uczucie, że wracam... do siebie, że to jest moje miejsce. Nie schodzimy zbyt głęboko, tu jest płytko, płyniemy blisko dna. Spoglądam na mój nowy komputer, działa bez zarzutu. To jego pierwszy raz, razem ja i on... będzie mi pomagał, szczególnie podczas trudniejszych i głębszych nurkowań. Moja nowa pianka, czyli skafander nurkowy, też dzisiaj debiutuje pod wodą. Szymek twierdzi, że jestem w niej zbyt chuda, że wyglądam jak cienka... ryba. Okazuje się jednak, że jest wyjątkowo dobrze dopasowana, w wodzie nie czuję żadnych ucisków, leży wprost idealnie, tak właśnie powinno być. Zgromadziłam już prawie cały sprzęt do nurkowania. Brakuje mi tylko jacketu, czyli kamizelki wypornościowej. Ten zakup pozostawiam na przyszły rok. Wtedy niczego już nie będę musiała pożyczać. Tylko za butlę przyjdzie mi płacić, ale tego przewieźć się nie da.


A podczas tego pierwszego nurkowania... uczucie ciszy, lekkość całego ciała, oderwanie od myśli i... wyjątkowy wewnętrzny spokój. Pod wodą... nie zamykam oczu, tutaj nie muszę tego robić, aby poczuć wyciszenie, dotknąć swego wnętrza. W tej ciszy odnajduję błękit... te spokojne, wolne ruchy ryb, pływających wokół mnie... Jest po prostu cudownie...
...wróciłam tu i jestem szczęśliwa...

Jutro wypłyniemy łodzią na lokalne rafy Ras Umm Sid. Dla Szymka będzie to dopiero trzecia taka wyprawa, ja już wiele razy nurkowałam z łodzi. W tym miejscu rosną piękne gorgonie, będzie wyjątkowo... zawsze tak jest. No i jeszcze jedno... nurkujemy z włoską bazą, a to oznacza naprawdę dobre jedzenie i... zero pośpiechu.


Po powrocie do hotelu od razu wskakuję do basenu. Przepływam go parę razy, potem zalegam na leżaku. I tak sobie myślę... chyba jakaś dziwna jestem... w ogóle się nie opalam, bo to nie jest przyjemne i nie po to tutaj przyjechałam. No i po co robić coś co przykrość okrutną sprawia, prażyć się na słoneczku, w tym upale? Nigdy w życiu... Wystarczy odrobinka cienia, aby przyjemnie było. Mam takie wypatrzone miejsce, do którego promyki nie docierają. I leżę sobie w cieniu... i czuję każdy mięsień... po tych masażach i nurkowaniu wszystko mnie pobolewa. I odkrywam, że to... przyjemne. Czuję, że żyję... naprawdę. I wiem, że za dzień, może dwa...już nic nie będzie mnie bolało, a ja zyskam energię, która pozostanie na bardzo długo. No i te wróbelki... nad moją głową.
...ależ tu pięknie...


A o czym będzie... w następnej, ostatniej już części....?

piątek, 19 lipca 2013

Olśnienie - zapach morza, szum fal...

Jest już noc... Siedzę na tarasie, przede mną... ciemna tafla morskiego błękitu. Czuję delikatny powiew. To zapach morza. Chłodne powietrze dotyka mej twarzy.


...więc w drogę, już czas
wiele niezwykłych chwil czeka na spełnienie
nie wolno ich przespać, nie wolno przeoczyć
to będą wyjątkowe wspomnienia...


Jak zwykle podróż jest nieco zaskakująca. Wyruszamy - ja i mój dwunastoletni syn - przed północą, obierając za cel lotnisko w Poznaniu. Tym razem mamy więcej bagażu, nasze dwie torby i... bagaż nurkowy. Zebrało się w ostatnim roku trochę tego sprzętu, ta dodatkowa torba waży prawie dwadzieścia kilogramów.
Docieramy do Poznania przed trzecią w nocy, przysypiam już odrobinkę, ale daję radę. GPS pokazuje koniec drogi w... szczerym polu. Nieco zaskoczona, zawracam i zaczynam się rozglądać. W oddali wypatruję światła lotniska... Czasu nie mamy zbyt dużo, a ja jeszcze muszę parking długoterminowy znaleźć. Okazuje się jednak, że wjeżdżam prościutko tam gdzie trzeba. W ten sposób docieramy na miejsce.
Potem stajemy w długiej kolejce do odprawy bagażu. A gdy udaje nam się odprawić również siebie, okazuje się, że Szymek, jeszcze w samochodzie, wyciągnął ze swojego plecaka kanapki i nie włożył ich z powrotem, zostajemy więc bez jedzenia. Taka to jest podróż, bez kanapek, nocną porą...
Ale gdy samolot startuje... dostrzegamy przez okienko zupełnie wyjątkowy wschód Słońca, który jest jak zaproszenie... Zaproszenie do... podróży, do dotknięcia chwil, na które tak długo czekamy... To naprawdę piękne. Wtedy zaczynam rozumieć... chodzi właśnie o tę chwilę, o ten wyjątkowy moment. A kanapki poczekają w samochodzie na nasz powrót...
...to ta pierwsza chwila...


Około dziesiątej rano docieramy do hotelu. Mamy wykupiony pokój jednoosobowy z dostawką, ale szybko decyduję się na zmianę na dwuosobowy z widokiem na basen i morze, do wody dosłownie dwa kroki...
Znamy ten hotel i wiemy czego się spodziewać, ale i tak jesteśmy mile zaskoczeni. Pokój odnowiony, czyściutki, woda dostarczana każdego dnia... A hotel prawie pełny, tym razem przeważają Francuzi, Niemcy i Rosjanie, Polaków niewielu, to zastanawiające...


Następnego dnia budzę się koło jedenastej. Szymek jeszcze śpi... Poprzedni dzień i noc... były naprawdę wyczerpujące. Ustalam z instruktorem, że zaczniemy nurkowanie dopiero jak porządnie wypoczniemy. Nietrudno zorganizować sześć dni nurkowych jak ma się do dyspozycji czternaście. Więc niech śpi, może przed obiadem się obudzi?
Gdy rano otwieram oczy, dostrzegam przez okno niezwykły widok. Z mojego ogromnego łóżka, gdy na nim leżę, widzę basen, a.... w oddali morze. To prawie niemożliwe, ale tak właśnie jest... Tutaj jest troszeczkę jak w bajce. Na tarasie przed naszym pokojem rośnie palma, a do basenu jest zaledwie parę metrów... do wody można dotrzeć z zamkniętymi oczami... Woda w basenie... za ciepła... ale jest przyjemnie, to dobry hotel, dobre jedzonko, miła obsługa... A Szymek śpi do obiadu... ale z niego gość. I mam własną palmę... Cieszę się jak mała dziewczynka.


Dzisiaj mam spotkanie z rezydentem biura podróży i zamierzam załatwić wiele różnych spraw. Na przykład zabranie z pokoju zawartości lodówki, czyli barku, za który płaci się dodatkowo... ale niektórzy o tym nie wiedzą i robią wielkie oczy ostatniego dnia, gdy przychodzi do płacenia rachunku... Rezerwację przedłużenia ostatniej doby hotelowej, bo wylatujemy dopiero o dwudziestej pierwszej, więc nie ma sensu, abyśmy opuszczali pokój już w południe. Wypad z Szymkiem do Delfinarium, super atrakcja, chociaż to nie będzie nasz pierwszy raz... No i coś tylko dla mnie... łaźnię turecką, muszę tego spróbować, podobno rewelacja, na pewno to sprawdzę...
Wszystko udaje się załatwić, nie jest to trudne, bo jesteśmy jedynymi turystami, którzy w tym tygodniu przylecieli z Polski. Rezydent nie ma więc zbyt dużo pracy...


A wieczorem kolacja... Dzisiaj inaczej, na świeżym powietrzu, z widokiem na morze... Zajmujemy stolik najbliżej tego niezwykłego widoku. Dosiada się Rosjanka, miła starsza pani. Spokojnie zjadamy pyszną kolację, a potem... schodzimy po skarpie na niewielką plażę, nad morze. Ja siadam na leżaku, a Szymek zaczyna puszczać kaczki. Zamykam oczy i wsłuchuję się w szum fal, staram się go zapamiętać... to jedna z tych rzeczy, która mnie uspokaja, wycisza. Siedzę nad wodą z zamkniętymi oczami, słyszę szum fal... tych fal, za którymi tęskniłam. Czuję się zespolona z tymi dźwiękami. Szczęście dotyka mych zmysłów... rozchodzi się po całym ciele. Czuję lekkość i... siłę. Wiem, że to właściwe miejsce, ten czas i ta osoba. Wiem, że się nie mylę. Już nie pytam. Wiem...
A potem otwieram oczy i... przychodzi olśnienie. Patrzę inaczej, barwy są intensywniejsze, bardziej wyraziste, takie wyjątkowe... takie nowe... Patrzę inaczej niż rok temu. Coś się we mnie zmieniło, coś wyostrzyło me zmysły... moje spojrzenie jest inne. Rozpoznaję kolory, rozpoznaję dźwięki... wyczuwam prawdziwe chwile.
Gdy wracamy do pokoju, napotykamy w restauracji dwóch arabskich muzyków grających na bębenku i dziwnej egipskiej trąbce, zwanej chyba anafil. Chodzą wśród ludzi i grają... arabskie dźwięki rozchodzą się w przestrzeni. Atmosfera robi się magiczna...
...znowu chwila, a może wiele chwil...?


Jest już noc... Siedzę na tarasie, przede mną... ciemna tafla morskiego błękitu. Czuję delikatny powiew. To zapach morza. Chłodne powietrze dotyka mej twarzy. Czuję się... No właśnie... jak się czuję...? Wyróżniona... dotknięta zachwytem... szczęśliwa?
...spełniona...


Kolejny poranek...
Może ostatni dzień odpoczynku. Jutro mamy zacząć nurkować, najpierw z brzegu, bo Szymek już cały rok nie był pod wodą.
Jest jasny słoneczny dzień. Za oknem widzę jak ktoś myje... chodnik, ależ oni tu o nas dbają. Jest spokojnie, przyjemnie, a Egipcjanie są bardzo mili i przyjaźnie nastawieni. Zależy im na pracy, na tych paru groszach, które mogą zarobić, chociaż to zawsze za mało... Dlatego bardzo się starają, bo być może dostaną coś dodatkowo, chociaż jednego dolara... Przygotowałam się, mam mnóstwo drobnych, na pewno spowoduję niejeden uśmiech... Byłam tutaj rok temu, byłam zimą... nic się nie zmieniło. Dlatego wychodząc na basen zostawiam na łóżku jednego dolara. Gdy wrócę... na pewno będzie czekać na mnie coś ładnego zrobionego z ręczników, może nawet ozdobionego kwiatami...?

 

...to jedna z tych chwil...
Pływam w basenie, z samego rana... woda delikatnie chłodzi moje ciało, dotyka mych zmysłów, cudownie... Teraz w cieniu parasola pozwalam sobie na sekundy odpoczynku. Spod przymrużonych powiek dostrzegam promyki Słońca odbijające się w błękicie wody. Woda jest jak błyszczące pazłotko, to promyki mych snów... jest cudownie... naprawdę odpoczywam.
...czyżby chwila...?


Zawsze wiedziałam, że planowanie to nic dobrego. I tak wydarzy się to co ma się wydarzyć...
Więc może powinno się tylko rozglądać dokoła i reagować na bodźce, wychwytywać okazje dające szansę na przeżycie kolejnych chwil...?
Za momencik wybieram się do łaźni tureckiej... Podobno warto... Podobno powinno się spróbować... Czemu nie...? To będzie dla mnie zupełnie nowe doznanie.

 

Ale o tym w następnej części...