Uczucie ciszy, lekkość całego ciała, oderwanie od myśli i... wyjątkowy wewnętrzny spokój. Pod wodą... nie zamykam oczu, tutaj nie muszę tego robić, aby poczuć wyciszenie, dotknąć swego wnętrza.
Przed obiadem odpoczywamy przy basenie. W pewnej chwili podlatują wróble, dwa maluchy szybko chowają się w gnieździe, które dostrzegamy tuż nad naszymi głowami... pod parasolem. Zupełnie niesamowite...? Czuję się naprawdę wyróżniona, że to akurat nad naszymi głowami...
Co powoduje, że te ptaki żyją tak blisko ludzi...?
Łaźnia turecka... brzmi jak niespodzianka, ale czy nią jest... czy warto...?
Pierwsze chwile w saunie, pierwsze w moim życiu... zupełne zaskoczenie. Powietrze tak gorące, że aż trudno oddychać. Po chwili jednak przyzwyczajam się, a oddychanie już nie sprawia mi problemu. Czuję kropelki potu... spływają po mojej twarzy. I strużki na plecach... to już prawie rwący potok. Zupełnie nowe odczucia...
Po paru minutach prowadzona jestem do marmurowej sali. Siadam na kamieniu, a kobieta w tradycyjnych szatach polewa mnie letnią wodą... cudowne uczucie ulgi... jakbym została ugaszona. Potem zakłada na ręce rękawice do peelingu i nie ma litości dla mnie... Pociera moją skórę wprawnymi palcami, czuję jak krew przyśpiesza w moich żyłach. Traktuje mnie tym dziwnym doznaniem z ogromnym zaangażowaniem, a ja zamykam oczy, jest mi naprawdę dobrze... Gdy dociera do palców moich stóp, każdy masuje z osobna, nie zapomina o żadnym skrawku mego ciała... ona wie co czuję, jakie są moje doznania... A czuję spokój i nie otwieram oczu, ta chwila jest niezwykła, to rozkosz przyjemności.
...ta chwila...
Gdy pozostaję w tym niezwykłym stanie, nagle dotyka mych zmysłów delikatny kwiatowy zapach... a wraz z nim czuję coś miękkiego, cieplutkiego... na mych plecach, a potem na każdym skrawku mego ciała. To piana, ogromne jej ilości... o niezwykłym aromacie. Tonę w niej, na wierzchu pozostaje tylko moja głowa. Jest cudownie... nie do opisania... Jestem w tak niezwykłym stanie... pozbawionym myśli, pozbawionym tęsknot... to idealne doznanie.
...to ten moment, na który czekałam...
Gdy opuszczam kamienną salę, kobieta wyprowadza mnie trzymając moją dłoń... ja odrobinę się chwieję, nie od razu rozpoznaję gdzie jestem, nie od razu odzyskuję kontrolę.
Wchodzę do jackuzzi. To miejsce przebudzenia i powrotu... to miejsce jest wyjątkowo skuteczne.
Ale to nie koniec, jeszcze masaż pleców... Smarowana jestem olejkami i zaczyna się taniec palców... zręcznych i drobnych, które potrafią rozpoznać napięcie mięśni i dotknąć w ten wyjątkowy sposób... odnaleźć właściwą siłę i to miejsce. Wystarczy chwila i odpowiedni dotyk, wystarczy odrobina zaangażowania, aby dotrzeć do źródła tego co tak przygniata.
Potem przychodzi czas odpoczynku, czuję jak wiele w tym miejscu pozostawiam... Podają mi herbatę, proszę o zieloną bez cukru, wspominam o jaśminie, to wzbudza zainteresowanie... Ostatnie chwile to maseczka na twarzy i smak herbaty. Potem wstaję i odchodzę, ale... chyba tylko na chwilkę. Już wiem, że tu powrócę... Już wiem, że będę pamiętać...
...ten moment...
No i wracam pod wodę. Każdego dnia tęsknię za tymi doznaniami...
Dzisiaj nurkowanie z brzegu, przy bazie. Szymek nie nurkował już cały rok i jest świeżutko po kursie podstawowym, potrzebna jest więc powtórka. Przy okazji ja też przećwiczę podstawowe procedury. Przypominamy sobie to co jest najważniejsze, to co warunkuje nasze bezpieczeństwo pod wodą. Pojawia się więc dzielenie powietrzem z partnerem, zrzucanie pasa balastowego i jego ponowne zakładanie - przyznam, że to niełatwe, bo można niechcący wypłynąć na powierzchnię, a na dużych głębokościach to nie powinno się zdarzyć, jest bardzo niebezpieczne. Ćwiczymy więc na płytkich wodach, do sześciu metrów głębokości. Sprawdzamy też nasze wyważenie i doskonalimy pływalność. Próbujemy zawisnąć w toni w kwiecie lotosu... Niesamowite uczucie lekkości. Lubię takie zajęcia, te umiejętności warto ćwiczyć. Ćwiczeń nigdy nie jest za dużo... Nie wolno uwierzyć w to, że już wszystko się potrafi. Podchodzę do nurkowania z pokorą. To bezpieczny sport pod warunkiem, że przestrzega się określonych zasad. Ale przestrzegać ich można tylko wtedy, gdy się je zna, więc warto ćwiczyć przy każdej okazji. Papier przyjmie wszystko, mam cały pliczek licencji potwierdzających moje umiejętności. Ale i tak lubię powtórki i cenię instruktorów, którzy o nich nie zapominają. Najważniejsze to nie wpaść w rutynę.
Wchodzenie do wody z brzegu ma swój niepowtarzalny urok... Jeśli jesteś w posiadaniu butów nurkowych, to jest nawet nieźle. Ale Szymek ich nie ma, więc musi wcześniej założyć płetwy, a to niełatwe. Jest z tym trochę śmiechu, ale w końcu się udaje. I od razu płyniemy w kierunku dna, cudowne są te pierwsze chwile... ten moment zanurzenia i uczucie, że wracam... do siebie, że to jest moje miejsce. Nie schodzimy zbyt głęboko, tu jest płytko, płyniemy blisko dna. Spoglądam na mój nowy komputer, działa bez zarzutu. To jego pierwszy raz, razem ja i on... będzie mi pomagał, szczególnie podczas trudniejszych i głębszych nurkowań. Moja nowa pianka, czyli skafander nurkowy, też dzisiaj debiutuje pod wodą. Szymek twierdzi, że jestem w niej zbyt chuda, że wyglądam jak cienka... ryba. Okazuje się jednak, że jest wyjątkowo dobrze dopasowana, w wodzie nie czuję żadnych ucisków, leży wprost idealnie, tak właśnie powinno być. Zgromadziłam już prawie cały sprzęt do nurkowania. Brakuje mi tylko jacketu, czyli kamizelki wypornościowej. Ten zakup pozostawiam na przyszły rok. Wtedy niczego już nie będę musiała pożyczać. Tylko za butlę przyjdzie mi płacić, ale tego przewieźć się nie da.
A podczas tego pierwszego nurkowania... uczucie ciszy, lekkość całego ciała, oderwanie od myśli i... wyjątkowy wewnętrzny spokój. Pod wodą... nie zamykam oczu, tutaj nie muszę tego robić, aby poczuć wyciszenie, dotknąć swego wnętrza. W tej ciszy odnajduję błękit... te spokojne, wolne ruchy ryb, pływających wokół mnie... Jest po prostu cudownie...
...wróciłam tu i jestem szczęśliwa...
Jutro wypłyniemy łodzią na lokalne rafy Ras Umm Sid. Dla Szymka będzie to dopiero trzecia taka wyprawa, ja już wiele razy nurkowałam z łodzi. W tym miejscu rosną piękne gorgonie, będzie wyjątkowo... zawsze tak jest. No i jeszcze jedno... nurkujemy z włoską bazą, a to oznacza naprawdę dobre jedzenie i... zero pośpiechu.
Po powrocie do hotelu od razu wskakuję do basenu. Przepływam go parę razy, potem zalegam na leżaku. I tak sobie myślę... chyba jakaś dziwna jestem... w ogóle się nie opalam, bo to nie jest przyjemne i nie po to tutaj przyjechałam. No i po co robić coś co przykrość okrutną sprawia, prażyć się na słoneczku, w tym upale? Nigdy w życiu... Wystarczy odrobinka cienia, aby przyjemnie było. Mam takie wypatrzone miejsce, do którego promyki nie docierają. I leżę sobie w cieniu... i czuję każdy mięsień... po tych masażach i nurkowaniu wszystko mnie pobolewa. I odkrywam, że to... przyjemne. Czuję, że żyję... naprawdę. I wiem, że za dzień, może dwa...już nic nie będzie mnie bolało, a ja zyskam energię, która pozostanie na bardzo długo. No i te wróbelki... nad moją głową.
...ależ tu pięknie...
Przed obiadem odpoczywamy przy basenie. W pewnej chwili podlatują wróble, dwa maluchy szybko chowają się w gnieździe, które dostrzegamy tuż nad naszymi głowami... pod parasolem. Zupełnie niesamowite...? Czuję się naprawdę wyróżniona, że to akurat nad naszymi głowami...
Co powoduje, że te ptaki żyją tak blisko ludzi...?
Pierwsze chwile w saunie, pierwsze w moim życiu... zupełne zaskoczenie. Powietrze tak gorące, że aż trudno oddychać. Po chwili jednak przyzwyczajam się, a oddychanie już nie sprawia mi problemu. Czuję kropelki potu... spływają po mojej twarzy. I strużki na plecach... to już prawie rwący potok. Zupełnie nowe odczucia...
...ta chwila...
Gdy pozostaję w tym niezwykłym stanie, nagle dotyka mych zmysłów delikatny kwiatowy zapach... a wraz z nim czuję coś miękkiego, cieplutkiego... na mych plecach, a potem na każdym skrawku mego ciała. To piana, ogromne jej ilości... o niezwykłym aromacie. Tonę w niej, na wierzchu pozostaje tylko moja głowa. Jest cudownie... nie do opisania... Jestem w tak niezwykłym stanie... pozbawionym myśli, pozbawionym tęsknot... to idealne doznanie.
...to ten moment, na który czekałam...
Wchodzę do jackuzzi. To miejsce przebudzenia i powrotu... to miejsce jest wyjątkowo skuteczne.
Ale to nie koniec, jeszcze masaż pleców... Smarowana jestem olejkami i zaczyna się taniec palców... zręcznych i drobnych, które potrafią rozpoznać napięcie mięśni i dotknąć w ten wyjątkowy sposób... odnaleźć właściwą siłę i to miejsce. Wystarczy chwila i odpowiedni dotyk, wystarczy odrobina zaangażowania, aby dotrzeć do źródła tego co tak przygniata.
Potem przychodzi czas odpoczynku, czuję jak wiele w tym miejscu pozostawiam... Podają mi herbatę, proszę o zieloną bez cukru, wspominam o jaśminie, to wzbudza zainteresowanie... Ostatnie chwile to maseczka na twarzy i smak herbaty. Potem wstaję i odchodzę, ale... chyba tylko na chwilkę. Już wiem, że tu powrócę... Już wiem, że będę pamiętać...
...ten moment...
Dzisiaj nurkowanie z brzegu, przy bazie. Szymek nie nurkował już cały rok i jest świeżutko po kursie podstawowym, potrzebna jest więc powtórka. Przy okazji ja też przećwiczę podstawowe procedury. Przypominamy sobie to co jest najważniejsze, to co warunkuje nasze bezpieczeństwo pod wodą. Pojawia się więc dzielenie powietrzem z partnerem, zrzucanie pasa balastowego i jego ponowne zakładanie - przyznam, że to niełatwe, bo można niechcący wypłynąć na powierzchnię, a na dużych głębokościach to nie powinno się zdarzyć, jest bardzo niebezpieczne. Ćwiczymy więc na płytkich wodach, do sześciu metrów głębokości. Sprawdzamy też nasze wyważenie i doskonalimy pływalność. Próbujemy zawisnąć w toni w kwiecie lotosu... Niesamowite uczucie lekkości. Lubię takie zajęcia, te umiejętności warto ćwiczyć. Ćwiczeń nigdy nie jest za dużo... Nie wolno uwierzyć w to, że już wszystko się potrafi. Podchodzę do nurkowania z pokorą. To bezpieczny sport pod warunkiem, że przestrzega się określonych zasad. Ale przestrzegać ich można tylko wtedy, gdy się je zna, więc warto ćwiczyć przy każdej okazji. Papier przyjmie wszystko, mam cały pliczek licencji potwierdzających moje umiejętności. Ale i tak lubię powtórki i cenię instruktorów, którzy o nich nie zapominają. Najważniejsze to nie wpaść w rutynę.
...wróciłam tu i jestem szczęśliwa...
Jutro wypłyniemy łodzią na lokalne rafy Ras Umm Sid. Dla Szymka będzie to dopiero trzecia taka wyprawa, ja już wiele razy nurkowałam z łodzi. W tym miejscu rosną piękne gorgonie, będzie wyjątkowo... zawsze tak jest. No i jeszcze jedno... nurkujemy z włoską bazą, a to oznacza naprawdę dobre jedzenie i... zero pośpiechu.
Po powrocie do hotelu od razu wskakuję do basenu. Przepływam go parę razy, potem zalegam na leżaku. I tak sobie myślę... chyba jakaś dziwna jestem... w ogóle się nie opalam, bo to nie jest przyjemne i nie po to tutaj przyjechałam. No i po co robić coś co przykrość okrutną sprawia, prażyć się na słoneczku, w tym upale? Nigdy w życiu... Wystarczy odrobinka cienia, aby przyjemnie było. Mam takie wypatrzone miejsce, do którego promyki nie docierają. I leżę sobie w cieniu... i czuję każdy mięsień... po tych masażach i nurkowaniu wszystko mnie pobolewa. I odkrywam, że to... przyjemne. Czuję, że żyję... naprawdę. I wiem, że za dzień, może dwa...już nic nie będzie mnie bolało, a ja zyskam energię, która pozostanie na bardzo długo. No i te wróbelki... nad moją głową.
...ależ tu pięknie...
A o czym będzie... w następnej, ostatniej już części....?