EGIPT - SHARM - RAS MOHAMMED - lipiec 2012
Podwodny świat nie kryje przed człowiekiem swojego uroku, jest otwarty na nas – podwodnych ludzi… ludzi, którzy go chronią, to cudowny świat głębin...
Zdjęcia opisane DAGvideo – anthias divers wykonałam z filmu, który został zrobiony podczas naszych nurkowań na rafach Ras Mohamed, stąd ich jakość jest nieco gorsza.
Pierwszy dzień w Egipcie
Od pierwszej chwili cały ten wyjazd jest nieprzewidywalny... Najpierw dziewięciogodzinne opóźnienie odlotu i ewakuacja lotniska. Na miejscu w hotelu – pokój z wejściem prosto do basenu, no bo się uparłam... i tak dostałam. Recepcjonista zamienia rezerwację pokoi tylko po to, abym ja była zadowolona... nawet nadmiarowe łóżko-dostawka zostaje wyniesione, dziwne... W międzyczasie nasz pokój nawiedza zupełnie czarny kot. Jest bardzo chudy, skóra i kości... I co robi? Wchodzi do pokoju z głośnym miauczeniem, jakby chciał coś powiedzieć. A potem po prostu kładzie się na środku... i ani myśli wyjść. Kociaki towarzyszą nam również w kolejnych dniach, przez cały nasz pobyt w Egipcie. Później facet-pokojówka zaczyna nam do pokoju przynosić kwiaty. Nie pierwszy raz jestem w kraju arabskim, jednak nigdy wcześniej takie rzeczy mi się nie zdarzały. Ale tak naprawdę nie dzieje się nic negatywnego. Wszyscy są bardzo mili, podchodzą z szacunkiem, nie ma zaczepek, tylko takie dziwne zachowania. Nie wiem, może mam wypisany na czole naturalny dar przekonywania?
Uwieńczeniem tego pierwszego bardzo długiego dnia jest wieczór w towarzystwie mojego jedenastoletniego syna (który często towarzyszy mi w podróżach, a tym razem ma rozpocząć swoją przygodę nurkową), kolacja nad morzem, przy dźwiękach muzyki gitarowej w rytmach latynoskich z dochodzącymi tonami gitary hawajskiej... W tym nastroju spacer nad morzem... Jak w bajce... Taki jest nasz pierwszy dzień.
Pierwsza wyprawa łodzią na rafy Tiranu
Jak już wspominałam, podczas takich wypraw często towarzyszy mi mój syn Szymon. W planach jest, aby ukończył podstawowy kurs nurkowania, ale wydarzenia pierwszego dnia mają mieć swoją kontynuację... Zaczyna się od tego, że naszego instruktora dopada „zemsta faraona”, więc kurs będzie miał opóźnienie. Jednak z nurkowania nie rezygnujemy. Ustalamy z bazą wypłynięcie łodzią na rafy Tiranu. Ja zrobię swoje pierwsze nurkowania, a Szymek zacznie od snorklowania. Mamy dużo szczęścia, ja nurkuję z rosyjską instruktorką, która ma super podejście i bardzo dużo mi pokazuje. Nareszcie łapię właściwą pływalność i trym. Szymek, z kolei, snorkluje z nurkiem z Polski, który właśnie robi kurs instruktorski. Radzi sobie bardzo dobrze, będzie z niego niezły nurek.
A pod wodą, aż trudno opisać, dwumetrowe żółwie i wiele malutkich, mątwy, tuńczyki, mnóstwo innych stworzonek małych i dużych, które wcale się nas nie boją. Przepiękne koralowce, najróżniejszych maści, których nie potrafię nazwać, ale ich obraz pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Po tych pierwszych nurkowaniach na rafie, bo tego dnia pierwszy raz widziałam prawdziwą rafę koralową, już wiem, że będę tu powracać...
Ogrody Ras Mohamed
Kolejny dzień, kolejna wyprawa łodzią i park Ras Mohamed. Jedne z najpiękniejszych raf koralowych na świecie... Niezwykłe miejsce, prawdziwy ogród, pływa się prawie przy dnie, to niełatwe, ale już potrafię zapanować nad pływalnością. Nie dotykamy niczego, oglądamy, karmimy zmysły, ryby do nas podpływają, widzimy barakudy, płaszczki, skrzydlice, mureny, tysiące przepięknie ubarwionych stworzeń, niezwykłe kilkumetrowe gorgonie i koralowce stołowe, do moich oczu docierają barwy jakich nigdy nie widziałam na powierzchni... Wpływamy w ławice ryb, które spoglądają na nas z zaciekawieniem, przepływają spokojnie tuż obok, wcale się nas nie boją. Instruktorka przeprowadza mnie przez skalisty tunel, prawie jaskinię, jest cudownie, radzę sobie... Widzimy wrak niewielkiej łodzi, to namiastka tego co mnie czeka w następnych dniach. To jak obietnica...
Konsekwencje po dwóch dniach
Zawsze po nurkowaniu mam na nogach jakiegoś nowego siniaka. Gdy wróciłam z poprzedniej wyprawy nurkowej do Chorwacji, naliczyłam ich ponad dwadzieścia... Wyglądałam koszmarnie. Krótkie spodenki wykluczone... Od czego te siniaki? Są różne przyczyny, noszenie sprzętu, w szczególności butli, wchodzenie na łódź w dryfie, to dopiero pod wodą ciężar znika, na powierzchni bywa ciężko... jak w życiu. Dzisiaj zaczęłam liczyć. Po dwóch dniach nurkowych mam ich już siedem... Niezła perspektywa.
Podwodny świat nie kryje przed człowiekiem swojego uroku, jest otwarty na nas – podwodnych ludzi… ludzi, którzy go chronią, to cudowny świat głębin...
Zdjęcia opisane DAGvideo – anthias divers wykonałam z filmu, który został zrobiony podczas naszych nurkowań na rafach Ras Mohamed, stąd ich jakość jest nieco gorsza.
Pierwszy dzień w Egipcie
Od pierwszej chwili cały ten wyjazd jest nieprzewidywalny... Najpierw dziewięciogodzinne opóźnienie odlotu i ewakuacja lotniska. Na miejscu w hotelu – pokój z wejściem prosto do basenu, no bo się uparłam... i tak dostałam. Recepcjonista zamienia rezerwację pokoi tylko po to, abym ja była zadowolona... nawet nadmiarowe łóżko-dostawka zostaje wyniesione, dziwne... W międzyczasie nasz pokój nawiedza zupełnie czarny kot. Jest bardzo chudy, skóra i kości... I co robi? Wchodzi do pokoju z głośnym miauczeniem, jakby chciał coś powiedzieć. A potem po prostu kładzie się na środku... i ani myśli wyjść. Kociaki towarzyszą nam również w kolejnych dniach, przez cały nasz pobyt w Egipcie. Później facet-pokojówka zaczyna nam do pokoju przynosić kwiaty. Nie pierwszy raz jestem w kraju arabskim, jednak nigdy wcześniej takie rzeczy mi się nie zdarzały. Ale tak naprawdę nie dzieje się nic negatywnego. Wszyscy są bardzo mili, podchodzą z szacunkiem, nie ma zaczepek, tylko takie dziwne zachowania. Nie wiem, może mam wypisany na czole naturalny dar przekonywania?
Uwieńczeniem tego pierwszego bardzo długiego dnia jest wieczór w towarzystwie mojego jedenastoletniego syna (który często towarzyszy mi w podróżach, a tym razem ma rozpocząć swoją przygodę nurkową), kolacja nad morzem, przy dźwiękach muzyki gitarowej w rytmach latynoskich z dochodzącymi tonami gitary hawajskiej... W tym nastroju spacer nad morzem... Jak w bajce... Taki jest nasz pierwszy dzień.
Jak już wspominałam, podczas takich wypraw często towarzyszy mi mój syn Szymon. W planach jest, aby ukończył podstawowy kurs nurkowania, ale wydarzenia pierwszego dnia mają mieć swoją kontynuację... Zaczyna się od tego, że naszego instruktora dopada „zemsta faraona”, więc kurs będzie miał opóźnienie. Jednak z nurkowania nie rezygnujemy. Ustalamy z bazą wypłynięcie łodzią na rafy Tiranu. Ja zrobię swoje pierwsze nurkowania, a Szymek zacznie od snorklowania. Mamy dużo szczęścia, ja nurkuję z rosyjską instruktorką, która ma super podejście i bardzo dużo mi pokazuje. Nareszcie łapię właściwą pływalność i trym. Szymek, z kolei, snorkluje z nurkiem z Polski, który właśnie robi kurs instruktorski. Radzi sobie bardzo dobrze, będzie z niego niezły nurek.
A pod wodą, aż trudno opisać, dwumetrowe żółwie i wiele malutkich, mątwy, tuńczyki, mnóstwo innych stworzonek małych i dużych, które wcale się nas nie boją. Przepiękne koralowce, najróżniejszych maści, których nie potrafię nazwać, ale ich obraz pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Po tych pierwszych nurkowaniach na rafie, bo tego dnia pierwszy raz widziałam prawdziwą rafę koralową, już wiem, że będę tu powracać...
Kolejny dzień, kolejna wyprawa łodzią i park Ras Mohamed. Jedne z najpiękniejszych raf koralowych na świecie... Niezwykłe miejsce, prawdziwy ogród, pływa się prawie przy dnie, to niełatwe, ale już potrafię zapanować nad pływalnością. Nie dotykamy niczego, oglądamy, karmimy zmysły, ryby do nas podpływają, widzimy barakudy, płaszczki, skrzydlice, mureny, tysiące przepięknie ubarwionych stworzeń, niezwykłe kilkumetrowe gorgonie i koralowce stołowe, do moich oczu docierają barwy jakich nigdy nie widziałam na powierzchni... Wpływamy w ławice ryb, które spoglądają na nas z zaciekawieniem, przepływają spokojnie tuż obok, wcale się nas nie boją. Instruktorka przeprowadza mnie przez skalisty tunel, prawie jaskinię, jest cudownie, radzę sobie... Widzimy wrak niewielkiej łodzi, to namiastka tego co mnie czeka w następnych dniach. To jak obietnica...
Zawsze po nurkowaniu mam na nogach jakiegoś nowego siniaka. Gdy wróciłam z poprzedniej wyprawy nurkowej do Chorwacji, naliczyłam ich ponad dwadzieścia... Wyglądałam koszmarnie. Krótkie spodenki wykluczone... Od czego te siniaki? Są różne przyczyny, noszenie sprzętu, w szczególności butli, wchodzenie na łódź w dryfie, to dopiero pod wodą ciężar znika, na powierzchni bywa ciężko... jak w życiu. Dzisiaj zaczęłam liczyć. Po dwóch dniach nurkowych mam ich już siedem... Niezła perspektywa.