niedziela, 24 marca 2013

Jak mądrze kochać swoje dziecko?


Każdy z nas jest innym człowiekiem. Nie próbujmy odnajdywać odbicia swojej osoby we własnym dziecku. To inny człowiek, któremu tylko towarzyszymy podczas jego drogi.


Co kryje się pod pojęciem "wychowywanie dziecka"? Czy nasze dobre rady? Czy może ciągła krytyka? Spojrzenie pełne miłości, czy też pretensje o wszystko, najmniejszy drobiazg? Wskazywanie niedociągnięć, czy może przytulenie każdego dnia? Dzielenie się sobą, czy oczekiwanie oddania i posłuszeństwa? Miłość czy władzę? Nagrodę czy naganę? Ciągłe uwagi, czy wspólne spędzanie czasu? Złość noszoną w sobie...
- Czego ono znowu chce, przecież jesteśmy zmęczeni?
- Chyba im przeszkadzam, to przeze mnie są smutni...? Nic nie powiem, po co mają mieć więcej zmartwień...
Czy te pytania są właściwe? A może kryją odpowiedzi? Czy przytulając dziecko każdego dnia, przebywając blisko niego, odnajdziemy szczęście? To odpoczynek, to relaks i najpiękniejsze chwile... To dzielenie się sobą, dawanie miłości, a nie jej oczekiwanie. Zatrzymaj się i pomyśl, czy na pewno wiesz co oznacza wychowywanie własnego dziecka?

Nie polega na wskazywaniu drogi, tylko na pójściu z nim tym szlakiem. To droga twojego dziecka, nie twoja...
Nie wolno nam mówić jak powinno być, powinniśmy pokazywać jak należy żyć, być wzorem dla naszego dziecka, obiektem jego obserwacji... Przekazywać wartości, które sami wyznajemy, a tym samym ujawniać i dobre, i złe strony życia. Jeśli będziemy mówili o tym w co sami nie wierzymy i co zaprzecza temu co robimy, to z tego wychowywania nic nie wyjdzie... To fikcja. A dziecko to czuje, jest zbyt prawdziwe, aby zaakceptować taki stan...
I co ważne... Dziecko to przyjaciel, partner, a nie własność. To  ktoś wyjątkowy, ktoś kto musi czuć, że jest przez nas kochany za to jaki jest, a nie za to jakiego chcemy go widzieć.
Tak czuję, tak robię, to o to w tym chodzi... Tak myślę... Czy jestem w błędzie...?


WIĘZI
Często rozmawiam z rodzicami, których drogi z dzieckiem rozeszły się dawno temu... Jednak dostrzegli to, gdy nie pozostało już prawie nic, niknące więzi. Wiem, że trudno w to uwierzyć, ale coraz częściej spotykam się z takimi przypadkami. Dlatego z dzieckiem trzeba robić dużo rzeczy wspólnie, dzielić z nim swoje pasje (jeśli się je ma...), swoje życie, jakie by nie było, niczego nie udawać, robić to od zawsze do... nie ma granicy.
Najsilniejsza więź powstała między mną i moim młodszym dwunastoletnim synem... pod wodą, podczas wspólnego nurkowania. To tam, robiąc to razem, przekonaliśmy się, że możemy sobie ufać. Mój syn jest moim partnerem nurkowym i wiem, że mogę na nim polegać, mogę mu zaufać. To działa w dwie strony. Nurkowanie było marzeniem mojego dziecka. Pierwszy raz dotknęłam głębin właśnie dla niego. Obecnie to nasza wspólna pasja... rozmowy, wyprawy, niezwykła więź.
Czasami mam wrażenie, że on mnie teraz kocha dwa razy mocniej... Jestem dla niego kimś naprawdę ważnym.
I mogę mówić szeptem, on zawsze słyszy...

INNY CZŁOWIEK. PRAWDZIWY ŚWIAT
Każdy z nas jest innym człowiekiem. Nie próbujmy odnajdywać odbicia swojej osoby we własnym dziecku. To inny człowiek, któremu tylko towarzyszymy podczas jego drogi. Syn nie jest swoim ojcem, córka nie jest matką... Mamy inne marzenia, inaczej odczuwamy, co innego lubimy robić. Wiem, że każdy z moich synów jest inną osobą, inną niż ja, a jednak dzielimy się sobą, mamy głębokie więzi, odnajdujemy nici porozumienia... pomimo naturalnej inności, którą akceptujemy, którą podziwiamy...
Dziecku trzeba ukazywać prawdziwe życie, również naszą ułomność, nie wolno idealizować rzeczywistości. Ono uczy się poprzez obserwację, również (a może przede wszystkim) przeżywając coś z nami. Po urodzeniu ma pewne predyspozycje, cechy, które mogą rozwinąć się w różnym stopniu. Dziecko uczy się od nas, obserwuje, przyswaja wzorce i na bazie tych doświadczeń buduje i rozwija swoją własną osobowość. Ale nasze dziecko, to nie my, to inny człowiek, chociaż mamy bezpośredni wpływ na kierunek kształtowania jego indywidualnych cech.


SYTUACJA FINANSOWA
Wiem, że sytuacja finansowa rodziny może mieć wpływ na wychowywanie dzieci. Rodzice, którzy walczą o przetrwanie, nie mają czasu i sił, aby myśleć o tym o czym tutaj piszę. To okrutne i niestety, prawdziwe. Ale przyznam, że też należę do osób, które bardzo dużo pracują. Nie mam wyboru... A jednak próbuję znajdować czas... Wiem czym jest ubóstwo, wiem, jak może boleć... Pamiętam... Gdy byłam dzieckiem, nadrabiałam to swoimi możliwościami intelektualnymi, działało... Czy walka o przetrwanie musi przenosić się na dzieci? Czy one też muszą zacząć walczyć? Uczyć się sprytu, chodzenia na skróty...? Nigdy nie próbowałam być sprytniejsza od innych, dobrze się ustawić, nie potrafiłabym tak myśleć. A moi rodzice tego ode mnie nie oczekiwali... Doceniali moje własne starania... Dlaczego? Naprawdę, nie wiem.

KRYTYKA
Czy aby na pewno, mówiąc naszemu dziecku, że powinno się uczyć, zmienić zachowanie, robić rzeczy ważne, pomagamy mu?
Czy nie byłoby lepiej, gdyby samo wypowiedziało te słowa?
Czy nie powinno być tak, że ono widzi w jaki sposób my pracujemy, jak się angażujemy, dostrzega nasze zadowolenie, a nie słyszy ciągłe narzekania?
Czy nie zaprzeczamy sami sobie?
Jak młody człowiek może chcieć się uczyć, jeśli nie widzi korzyści z tego płynących? Korzyści, które powinien zauważyć u swoich najbliższych...
No chyba, że znajdzie inny powód... Tak też bywa...
Jak wiele zależy od naszego podejścia do życia? Zadowolenia z każdej chwili?
Jeśli nie odnajdujemy w sobie radości przeżywanych chwil, szczęścia o poranku, refleksji wieczorami, wyciszenia w głębi naszych myśli, to co przekazujemy każdego dnia własnemu dziecku?
Zniechęcenie, ciągłe narzekanie, uczucie niezadowolenia?
Nie tak powinno być...
Zacznijmy od siebie, zmieńmy siebie, a dopiero potem próbujmy "naprawiać innych", a w szczególności nasze dzieci, które nie potrafią się bronić, ale mogą się od nas odwrócić...


NAJ...
Parę dni temu mój dwunastoletni syn podjął ze mną rozmowę na temat... dzielenia tortu. Zaczął mi tłumaczyć, że niektórzy rodzice robią źle, dając więcej słodkości dzieciom. Powiedział, że jeśli do podziału mamy cztery kawałki tortu, a wśród chętnych są trzy osoby, w tym jedno dziecko, to najgorszym rozwiązaniem jest oddanie ostatniego kawałka dziecku. To wypowiedź mojego syna...
Zapytałam go, dlaczego tak uważa?
Powiedział, że według niego wszyscy są tak samo ważni, nie ma powodu, aby kogoś wyróżniać.
Zapytałam więc, jak ja bym zrobiła, jak on myśli?
Odpowiedział, że podzieliłabym równo, dając do zrozumienia dziecku, że ważny jest każdy, a w szczególności, że rodzice nie są mniej ważni od dzieci.
A później usłyszałam, że jestem dla niego kimś wyjątkowym. Wtedy mocno go przytuliłam...
To dlatego moi chłopcy zawsze ustępują miejsca w autobusie, czy tramwaju... dlatego potrafią pomóc starszej osobie, która niesie ciężkie torby... dlatego nie są zapatrzeni w siebie, dostrzegają innych i ich potrzeby.

BRAK CZASU. RAZEM
Wracasz z pracy, czujesz zmęczenie, ciężkie powieki... A ono spogląda tymi swoimi zdziwionymi oczami, tak blisko podchodzi... Ale czego tak naprawdę oczekuje? Czy na pewno nie zrozumie? Prawdziwe zachowanie, autentyczne zmęczenie daje... zrozumienie. Ono to widzi. Chce się przytulić. Chce być blisko. O czym myśli? Pozwól mu zaopiekować się sobą, otoczyć ciepłem, ono też rozdaje promyki miłości, chce to okazywać. Pozwól... Posiedź przy swoim dziecku, przymknij oczy, ono otuli cię miękkim kocem. Tak będzie. Tylko uwierz... i bądź prawdziwy.
Nie zajmuj sie tylko pracą... Spróbuj cieszyć się życiem, nie zamieniając go w ciąg zdarzeń, na które nie masz żadnego wpływu. Poszukaj czegoś tylko dla siebie. Spróbuj odpoczywać robiąc coś wyjątkowego... Twoje dziecko to zauważy. Twój syn przyłączy się do ciebie. Twoja córka cię przytuli i zacznie spoglądać na ciebie z dumą.
Co można robić? To co lubisz...
Przeczytać książkę, syn usiądzie obok ciebie i też zacznie czytać...
Przypomnieć sobie co dawno temu powodowało mocne bicie twojego serca... Jakiś sport, może spacery po lesie, może podróże...? Większość rodziców twierdzi, że nie ma czasu na takie dodatkowe zajęcia. A ile czasu spędza przy telewizorze? To wybieg, to kłamstwo... to usprawiedliwienie... Nie mamy nic swojego, bo nie chcemy mieć... A jeśli nie mamy, to czym możemy się podzielić z dzieckiem?
Dając dziecku siebie, dajemy miłość, która jest podstawą istnienia... gwarantem szczęścia w dorosłym życiu naszego potomstwa.


ROZŁĄKA
Rozstanie jest bólem dla każdego, dla syna, dla córki, dla ojca, dla matki... Ale rozłąka nie jest czymś ostatecznym. Trzeba starać się to zmienić... A jeśli musi trwać... ze wszystkich sił karmić więź, która zrodziła się wcześniej.
Jak poradzić sobie z cierpieniem rozłąki? Czy to jest możliwe? Chcę wierzyć, że tak... chociaż to bardzo trudne. Wymaga ogromnych chęci, prawdziwych starań i woli przetrwania... głębokich uczuć, wyjątkowych więzi, które rozstanie może nawet wzmocnić.
Czasami wystarczy krótka chwila, raz na jakiś czas, aby nadrobić tygodnie.
Ta chwila jest wyjątkowa, nie wolno jej zgubić, nie zauważyć.
Takich chwil pragnie każdy, dziecko i rodzic... a rozłąka powoduje, że zaczynamy je dostrzegać.
Więc szukaj tych chwil, dbaj o nie i pogłębiaj uczucie. Nie pozwój, by rozstanie je niszczyło. Czasami, paradoksalnie, rozłąka przybliża, pogłębia więzi. Rozstanie powoduje, że dotykamy tęsknoty, prawdziwego uczucia utracenia czegoś ważnego, czego nie docenialiśmy tak bardzo, gdy było w zasięgu ręki.
Rodzic, który jest daleko, może być bliżej dziecka, niż ten, który jest przy nim. Ten, który jest blisko nie dostrzega tych chwil, bo jeszcze nie wie jaki ma skarb i co może stracić.

WŁAŚCIWY CZAS
Pragnienie dziecka jest jak zaproszenie. To drzwi, które są otwarte. Ono nie musi prosić o miłość, to uczucie czeka z otwartymi rękami rodziców. To drzwi do serca.
Gdy jesteśmy przygotowani na nadejście dziecka, na spotkanie z nim, gdy czekamy na nie z niecierpliwością, te drzwi są już otwarte...
Dlatego bardzo ważne jest, aby dziecko było oczekiwane.
Każde zasługuje na kochających rodziców, na miłość, o którą nie musi prosić.
Matka, dla której syn jest... ciężarem. Ojciec, któremu córka przeszkadza w realizacji marzeń...
Dziecko nie powinno być zaskoczeniem, tylko oczekiwaniem.
Wtedy jego nadejście jest największym szczęściem.


CO TERAZ
Tę trudną drogę pokonujemy z naszym dzieckiem od momentu jego poczęcia. Nic nie zwróci utraconych, zniszczonych chwil. Każda odrobinka czasu razem to kolejny krok.
Gdy nasze dziecko dorasta pozbawione naszej prawdziwej miłości, nie ma już drogi odwrotu. Być może w życiu dorosłym do nas powróci, ale już nigdy nie odzyskamy utraconych więzi.
Naturalne więzi, które istnieją od chwili poczęcia, można budować i wzmacniać, ale można je też okaleczać, traktować chłodem i wyrafinowaniem. Wtedy stają się coraz słabsze, zanikają, a my tego nie dostrzegamy.
Nie są potrzebne pieniądze, aby powiedzieć dobre słowo...
Nie jest potrzebny czas, aby ucałować na dobranoc, okazać zainteresowanie...
Rozmowa... tak ważna w życiu dziecka. Rozmowa z ojcem, z matką...
W wielu rodzinach rozmowy nie istnieją, kontakt z rodzicami przypomina musztrę...
Czy znacie marzenia waszych dzieci, obawy i niepokoje?
Czy rozmawiacie o tym co przeżywają, czy tylko o odrobione lekcje pytacie?
Czy idziecie razem na spacer? To tylko chwile, ale jak ważne...
Kochajmy nasze dzieci, kochajmy mądrze... Dajmy im siebie, oddadzą z nawiązką...


MYŚLI DZIECKA
Co czuje dziecko, gdy spogląda na nas? Tymi wielkimi zdziwionymi oczami... Jest w nich wyjątkowa szczerość. Nie niszczmy tego... To skarb.
O czym ono myśli?
Spróbuję sięgnąć pamięcią wstecz... Czy to możliwe? Czy pamiętam moje myśli?
... Bądź przy mnie, gdy mi smutno. Czy mój smutek cię denerwuje?
... Rozmawiaj ze mną i słuchaj tego co mówię, nie zbywaj mnie wymijającymi odpowiedziami.
... Wytłumacz, jeśli zrobię coś źle. Proszę, nie krzycz na mnie... Nie chcę już słyszeć podniesionego głosu.  Czy to przeze mnie?
... Ja jeszcze wszystkiego nie wiem, dopiero się uczę i bardzo chcę się dowiedzieć... Powiesz mi? Pokażesz? Nie masz czasu? Jesteś zmęczony? Znowu robię coś źle...
... Bądź ze mną naprawdę... chociaż parę chwil dziennie, to wystarczy. Będę czuć, że cię mam, że ci na mnie zależy...
... Przytul mnie, gdy płaczę. Nie mów, że nie ma powodu...
... Nie krytykuj mnie stale. Czasami też robię coś dobrze. Czy wtedy brakuje ci słów? Czy naprawdę jestem do niczego?
... Kochaj mnie, tak jak ja ciebie kocham, bezwarunkowo.
... Baw się ze mną, a nie przyglądaj mojej zabawie. Czasami mam wrażenie, że ci przeszkadzam. To moja wina, dziecko nie powinno przeszkadzać rodzicom, oni przecież ciężko pracują, są zajęci, zmęczeni...
Czy mama wie, że synek w nocy popłakuje?
Czy tata zauważył łzy na policzkach swojej córki?
Małe krótkie życie i "małe" problemy, ale nie dla dziecka, tylko rodzicom tak się zdaje.
Ono musi wiedzieć, że może powiedzieć o wszystkim i zawsze odnajdzie zrozumienie... że go nie zawiedziemy, nie będzie krytyki ani narzekania, tylko próba zrozumienia, prawdziwe wysłuchanie.
Trzeba mieć w sobie cierpliwość oczekiwania na chwilę, w której dziecko odważy się to powiedzieć.
Ono chce zaufać. Ale dowie się, że nie zawsze może. Po kolejnych porażkach, znowu będzie próbowało. Jeśli nie wyjdzie, całe życie będzie miało wątpliwości...
Czy otworzy się ponownie, jeśli wcześniej zetknęło się z krytyką własnych odczuć? Stworzy swój świat, swoje bezpieczne miejsce, do którego nie dopuści ani mamy, ani taty. Będzie samotne. Czy kiedyś się jeszcze odważy zaufać?

CUD
Dziecko cudem jest...
Czy rodzice o tym wiedzą, że to dar największy, dar szczęścia i miłości?
Na samym początku nieporadne, zależne od nas, jego życie jest w naszych rękach.
Później wstaje, wyrywa się z naszych objęć... Próbuje poznawać świat, a my jesteśmy pełni obaw...
To trudny moment, ale ważny. To od nas zależy, czy dziecko będzie potrafiło żyć samodzielnie.
Nie wolno narzucać mu naszych schematów myślenia, naszych cech indywidualnych. Możemy tylko być obok, przejść z nim tę trudną drogę, być świadkiem jego rozwoju. Kształtowania się nowego człowieka, jego wyjątkowej osobowości.
Im mniej będziemy mu przeszkadzać w poznawaniu świata, tym będzie silniejsze.
I nie wyręczajmy naszego dziecka... Zwykłe codzienne obowiązki, gdy stają się przyzwyczajeniem, przestają być ciężarem... Czy to samodzielne zjedzenie posiłku, czy zrobienie lekcji, czy porządki... Samodzielność w prostych sprawach skutkuje samodzielnością w przyszłym dorosłym życiu.
Pozwólmy mu robić błędy, a później je naprawiać.
Pozwólmy uczyć się życia, bez tworzenia fikcji...
Pozwólmy mu dorosnąć i stać się wyjątkowym człowiekiem.
Nie przerzucajmy na swoje dziecko własnych niespełnionych marzeń.

KOŁYSANKA DLA MOICH SYNÓW (fragment)

"Śpij maleńki, mój kochany,
jesteś blisko swojej mamy.
Śpij synku, śpij.
O czymś pięknym śnij."


4 komentarze:

  1. Oj, Pani ściska mym serduchem, a ono kruche, z czekolady!... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te słowa leżały mi na sercu od dawna... Czekałam na właściwą chwilę. One otwierają serce, są odpowiedzią, wskazują drogę :)

      Usuń
  2. Słusznie Twój tekst składa się głównie z pytań. Wszak my, rodzice, mamy do czynienia z nieustającą Tajemnicą, z innymi, myślącymi, czującymi, w dodatku zmieniającymi się z dnia na dzień Istotami. To nieskończenie skomplikowane - rodzaj tysięcy wzajemnych, płynnych sprzężeń zwrotnych - ujemnych, stabilizujących, i dodatnich, niebezpiecznie czasem wzmacniających zależności. Dlatego zawsze należy być uczciwym w relacjach, być sobą. Dziecka nie da się bowiem oszukać, błysnąć Mu jakąś ad hoc nałożoną maską.
    A jednak niektórzy radzą sobie jakoś, mogąc się z czasem pochwalić współautorstwem tego, co okazało się takie... udatne. Mimo wszelkich przeszkód, i dzięki... sercu.

    Pozdrawiam.

    L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytam, szukam odpowiedzi, czasami błądzę, mam nadzieję, że daję do myślenia... Być prawdziwym, żadnych masek, poczuć to w sercu, dawać, a nie oczekiwać... I pytać.

      Usuń